czwartek, 5 lipca 2012

Kredyt? Najpierw wypij - melissę...

Dzień rozpoczął się ranną gonitwą do banku. Gonitwą koni mechanicznych oczywiście. Ładnie, cacy - oferta. Kredyt, uwaga, z najniższą marżą.  No tak, tylko co trzeba zrobić, aby taką marżę uzyskać?
A trzy proste kroki.
Założyć konto, na które wpływy powyżej 2000 tysiaków. Spoko... Do przełknięcia. Zachodu będzie z zamykaniem poprzedniego konta w innym banku oczywiście, ale nie to najważniejsze. Bankowość internetowa jest, ale nie jak w normalnym banku, że po przelewie przychodzi sms z kodem, ale dołączony token. WTF? Token? W sensie walken-talken? O co chodzi? Zanim obczaję ten mini kalkulator, pewnie osiwieję... 
Po drugie karty, karty dwie. Z tych wszystkich kart jakie mam w portfelu mogłabym ułożyć już całe miasteczko karciane, a w czasie wolnym zagrać w Piotrusia. Za karty opłata, ale za wpływy na konto nagroda za użytkowanie konta. Nazywa się ślicznie, de facto wychodzisz na zero...  Czy ktoś to jeszcze rozumie? 
Kolejna- karta kredytowa. Nasze pytanie do pani bankier: Po co jeszcze karta kredytowa, skoro mamy dwie karty debetowe do konta? Pani Blondi uśmiechnęła się do nas miluśnie i zaczęła wymieniać setki zalet karty kredytowej. No ok... Ale w naszym przypadku to samo możemy robić z debetowymi, a przy staraniu o kredyt, karta kredytowa jeszcze obniża zdolność kredytową. 
- No tak - mówi pani Blondi - a w państwa przypadku obniża wasz kredyt o 0,15% od kwoty kredytu.
- Yaaaaa.... super, juhu, hu, ju i w ogóle - ucieszeni wielce.
Ale jest myk. Należy tą kartą przeprowadzać operacje na daną kwotę miesięcznie. 
Popatrzyliśmy z Mężulskim na siebie. Już nic z tego nie rozumieliśmy. To mamy płacić kartami debetowymi, kartą kredytową, płacić ratę i pilnować obrotów na koncie? A, przepraszam, spytam nieśmiało, będzie jeszcze czas na to, abyśmy rzekli coś do siebie w międzyczasie?
I trzecia opłata, która paradoksalnie obniża marżę kredytu. To ubezpieczenie.
Ale czyje? 
No najlepiej Wnioskodawcy - na życie, ubezpieczenie nieruchomości - od nieszczęść i samego kredytu.
Em... Jak to? 
No tak przecież za to, że bank obniży swój zysk, ustali taką kwotę ubezpieczenia, aby móc się jeszcze podzielić z firmą ubezpieczeniową. W trosce o klienta oczywiście.
Czy wreszcie hasła z billboardów na dobre zagoszczą na twarzach bankierów, zmywając przy tym ich uśmieszek pt. "znaj łaskę pana"?

Oj zachciało się własnego pastwiska, to cierpmy... 
Beee...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz