sobota, 18 sierpnia 2012

Zaczarowany ołówek

Byłam dzisiaj świadkiem niezwykłej sytuacji. Znaczy może zwykłej, ale jej wydźwięk był dla mnie niezwykły.
Wpadłam popołudniem do miejskiej księgarni. Jest to raczej sklep z artykułami biurowymi i śladową ilością książek, a poważną ilością podręczników. Jako, że zaczęło się już przedwrześniowe szaleństwo kupowania szkolnej wyprawki, i mówiąc szczerze do szaleństwa to doprowadzają ceny, stałam w sporej kolejce.
Przede mną stała kobieta, starsza ode mnie, z dwójką dzieciaków w wieku szkolnym, przypuszczam, że jeszcze podstawowym. Starszy chłopiec, którego interesowały zastrugaczki z autkiem i młodsza dziewczynka, klasa II może III - czyli tzw. świeżak. Podobało jej się wszystko, zeszyty z Barbie, różowe długopisy, linijki, zabawkowe piórniki, itd.
Po mamie było widać, że jest zmęczona życiem, a dodatkowego stresu przysparzało jej właśnie zrobienie tych zakupów. Była spięta, zdenerwowanym głosem wyliczała książki kolejnych autorów dla swoich dzieciaków.
- I ćwiczenia do tego - rzekła na koniec roztrzęsionym głosem.
Pani wszystko skrupulatnie zeskanowała i podliczyła i pyta świergotliwie:
- I co jeszcze?
- "Frytki do tego" - dodałam w głowie, byłam już znużona tą kolejką.
Mama zastanowiła się chwilę, w minimalnej przerwie od:
- A kupisz mi toooo, a to mi kupisz, a to takie śliczne, mamoooo, kup mi!!! - jęczała dziewczynka.
Kobieta poprosiła jeszcze o wybór piórników, każde z dzieci wybrało po jednym, do nich tzw. pierdułki - gumki, zastrugaczki, linijki, itp.
- I poproszę jeszcze zestaw tych ołówków - wskazała na rząd czarnych niezastruganych ołówków w miękkim, plastikowym opakowaniu.
 - złoty siedemdziesiąt dziewięć - skwitowała kasjerka.
Rozpoczęła się rozpacz malucha:
- Maaaamoooo, ja nie chcęęę takich ołówków, są brzydkie, ja chcę różowe, Magda taki ma, mama jej kupiła taki ślicznyyy, yy.. - pojękiwała.
Oczywiście cena tamtego jednego ołówka sięgała pięciu złotych.
Wtedy kobieta zrobiła coś niesłychanego. Pomimo wyraźnego już zmęczenia całą sytuacją i wizją wydania za chwilę paru stów zapewne, matka kucnęła przy dziewczynce i powiedziała:
 - Widzisz córka, nieważne jest jak twój ołówek wygląda. Ważne jest to, co nim narysujesz. Możesz mieć super, piękny różowy ołówek z naklejonymi na niego bajkowymi kucykami, ale kreślić bazgroły i co Ci po takim ołówku? A możesz ten zwykły, czarny ołówek zaczarować i będzie dla Ciebie rysował najpiękniejsze obrazki.
 - Mogę go zaczarować? - oczy dziewczynki rozbłysły. 
- Oczywiście, tylko musisz o niego dbać. - odrzekła mama prostując się.
Dziecko w momencie wzięło ołówki w garść i zafascynowane patrzyło na nie przez chwilę.
 - To ja je zastrugam!- zakrzyknęła radośnie.
- Super. - odrzekła mama płacąc należność, niewzruszonej całą sytuacją, kasjerce.

A ja stałam za nimi z rozdziawioną gębą, wspominając wyrywkowy odcinek Supernianii, która ogląda wrzeszczące dzieciaki i wrzeszczących na nich, sfrustrowanych rodziców, kompletnie nie mających pomysłu na wychowanie i kupujących dzieciakom rzeczy za, suma sumarum, fortunę.
A wystarczy tylko trochę wyobraźni, pomyślunku, refleksu.
Jestem pełna szacunku dla tej kobiety, za ten animusz, wykreowanie wartości dziecku. Pełno jest "zepsutych dzieciaków", niestety one same się nie psują...


6 komentarzy:

  1. będzie miała kobieta dobrze wychowane dzieci, a to wielkie szczęście:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko Superniani nie znoszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz, od dawna stosuję na moich dzieciach "czarodziejskie" sztuczki, żeby przekonać je do czegoś i żeby nie było problemu. I nie ma. Młody nigdy nie zrobił mi w sklepie sceny, że coś chce, ani Kudłata też.
    Dodam tylko, że podziwiam język polski. Już słyszałam różne określenia na moją temperówkę - ostrzałka, oszczytko pokutujące w Wielkopolsce. A teraz zastrugaczka. Chyba zacznę kolekcjonować :) Można wiedzieć z jakiego rejonu taka nazwa?

    OdpowiedzUsuń
  4. Supernianię podglądałam, mając nadzieję, że znajdzie się jakaś mądra rada na moją nieco żwawą i pomysłową córkę :) Bo ja o dzieciach nie miałam pojęcia - młoda była pierwszym dzieckiem w rodzinie. I wszelkie takie pomysły, podpowiedzi, zachowania były (i nadal są) cenne, warto popatrzeć, jak to robią inni. Rzeczywiście - szacunek dla tej pani, po pierwsze - że się nie zdenerwowała, po drugie za błyskotliwą i mądrą odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń