środa, 15 sierpnia 2012

Razem wychodzimy - razem wracamy

Historia dotyczy czasów studenckich, w których niemało było imprez domówek, schadzek w akademikach, itp. Wraz z moją ówczesną przyjaciółką wyszłam na imprezę organizowaną przez klub studencki. Atmosfera typowo barowo - dyskotekowa - pełno dymu, pijanych lasek i niedoszłych macho. Przy zamówionym stoliku zasiadłyśmy z papierosem w ręku i niedługo po tym, dołączyło do stolika kilku chłopaków. Byłam wtedy już w związku z Mężulskim, więc ode mnie było jasne od razu, że wara. Kilka drinków, paczka papierosów i wieczór leciał. Zostałam z podchmielonymi gośćmi przy stoliku sama. Siedziałam tak od godziny, bo miałam żelazną zasadę: cokolwiek by się nie działo, jeśli wraz z przyjaciółką wychodzimy razem - to razem wracamy. A przynajmniej rozstanie ustalamy po drodze, żeby żadna nie została na lodzie. Marną ta zasada okazała się w praktyce. Na kilka godzin zostałam sama w zadymionym klubie i procentami w powietrzu, a właściwie w zaduchu panującym tam nieprzerwanie. 
Wypaliłam papierosa i zadzwoniłam po znajomego. Po wykrzyczeniu nazwy miejsca, z którego miał mnie zabrać, rozłączył się. Wyczekałam jeszcze 15 minut. Przyszedł, odwiózł, podziękowałam. 
Rano, pijąc czarną kawę na zabicie niesmaku po drinkach, zastanawiałam się tylko gdzie podziewa się moja zguba - przyjaciółka znaczy się. Wróciła pod wieczór, cała w skowronkach. 
- No jak tam? Ale zabawa! Poznałam faceta, ale ciacho... itp. itd.
Nie interesowało mnie wówczas jej świergotanie. Naprawdę. W tym momencie uświadomiłam sobie, że nie mogę jej zaufać.
Moja znajoma zawsze mi powtarza, że prawdziwe oblicze człowieka, poznaje się po wypiciu z nim wódki. 
Nie do końca się z tym zgadzam, ale przyznaję, że alkohol czasem tworzy z człowieka egoistę. Pominąwszy inne wcielenia po procentach. 
Później wychodziłyśmy ze współlokatorkami, z którymi do dziś utrzymuję kontakt. Żeby nie wiem, co się działo, wychodząc razem - wracałyśmy razem. Zawsze. I czasem to ratowało każdą z nas z różnych opresji. 

Zastanawiam się czasem, co zrobiłabym bez pomocy przyjaciół, bez zasad, lojalności. Żal mi dziewczyn, które co chwilę lądują po imprezie z innym w łóżku. Pomijam te, które mają świadomość tego, że to ich sposób na życie. Ale, zostając sama z facetem, niewiele ma się wtedy do powiedzenia. A w grupie raźniej. A wśród lojalnych przyjaciół - bezpieczniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz