środa, 21 sierpnia 2013

Jesień idzie nie ma rady na to...

Mogę atakować Syberię!


Zapasy spore, wczoraj stałam do 23.00 i zalewałam słoiki. 
MMmmm... marynowana cukinia, ogórki takie siakie i owakie, pomidorki w zalewie, marynowana papryka....
Wyszło jakieś 40 słoików litrowych. Mogę teraz siedzieć w okopach zimy do śmierci :-)
Ale mi mało! Chyba jeszcze zrobię soczek malinowy i jakiś dżemik. Ale jeden! No może dwa...

Przetwory są superfajne, tylko mają jedną wadę... Przypominają nieubłagalnie o kończącym się lecie i nadejściu deszczu, suchych liściach wpadających w okulary i smarkach w nosie. Czyli jesień w czystej postaci :-)

Dziś, jadąc do pracy, minęłam dwa bociany stojące w rowie przy ulicy, tak jakby chciały się już pożegnać... A trzeci wirował po niebie, prostując skrzydła przed długą podróżą... Nic na to nie poradzę - jesienna melancholia. Mam nadzieję, że jakoś przetrwam. 

Nie cierpię jesieni, zwłaszcza, że grzybów ni hu hu ...



3 komentarze:

  1. Jesień do połowy października jest cudna! Pachnie śliwkami, gruszkami, jabłkami... Potem dopiero robi się ohydnie.
    Słoika jeszcze ani jednego nie wyprodukowałam, ale czaję się na antonówki!Te mogę przerabiać do ostatniej sztuki dostępnej na rynku.

    OdpowiedzUsuń