piątek, 1 lutego 2013

Pies ze smalcem

No musiałam się tym z Wami podzielić, musiałam!
I bynajmniej, wbrew tytułowi, nie jest to chiński przepis na smaczny obiad ;-)

Mama pojechała bawić, przecie nadszedł łiiiiiikend! I bawić się trzeba. Ja zamierzam również poskakać co nieco w domciu, co prawda, za partnera do tańca mam wypasionego, szalenie przystojnego.... mopa, ale chłop zawsze :-) A co!
Dodatkowo został się Pan Pies. Cezar majestatycznie, jak na niego przystało, łaskawie zgodził się zostać ze mną, umościł sobie posłanie, w tzw. drugiej budzie, czyli naszym salonie.
Jak pewnie u Wszystkich - nastał czas roztopów. Ojjj kalosze w ruch! A kto powiedział, że jeziora tylko na Mazurach? Podkarpacie płyyywa, a na asfaltowych jeziorach można nawet spotkać zdziwioną kaczkę dziwaczkę. Chciałam zapytać bidulkę, czy się czasem nie zgubiła, ale odstraszyłam ją człapaniem w kaloszkach. Kwłaaa, kłwaaa! Rzuciła w moją stronę gniewnie i odleciała. Zrobiłam szybkie zakupy, równocześnie szybko tracąc kasę (oczywiście przyniosłam reklamóweczkę do domu i okazuje sie, że nie ma co jeść), szybkie "muach, muach" z mamcią w policzek i juz jej nie było. 

No i cóż, patrzę na psa, zostaliśmy w tym bagienku. Postanowiłam odgarnąć trochę śnieżnej wody z podjazdu, a Cezar zajął się sobą, zaciekawiwszy się karmnikiem. Spoglądałam na niego czasem, spod czapki i mokrej łopaty do śniegu, ale łazikował jak zwykle. No to siup! Ostatnia łopata szarej brejki wylądowała dwa metry dalej. 
-Do domu, brrr, zimno. Do domu. Do domu! Krzyczę na to tłuste psisko. 
A on, jak zahipnotyzowany wpatruje się w lodowo - śnieżne podłoże. 
Do domu! Powtórzyłam, ale nic. 
Schodzę na dół, po wejściowych schodkach i czuję jak mój pies napręża się na mnie jak na wroga. 
Cezar! - rzuciłam, a on nic, tylko łapczywie spogląda na białą bryłkę. 
Wyciągnęłam rękę, a on łap! tę bryłkę w zęby. 
Zdążyłam tylko pomacać między jego zębami i wyjąć rękę całkowicie upapraną smalcem... Wrzeszczę, proszę, szturcham, i po dupie klepię zdecydowanie, aż mnie świerzbi ręka do teraz. Nic. Uparł się i koniec. Widocznie uznał, że cały styczeń to ptaszki dysponowały tym smalcem ,nadszedł luty i teraz to jego kolej.
No super.
Moje błagania spełzły na tym, że Cezar przerażony wizją utraty białej papki, rozmiękłej juz w jego pysku, chlup, chlup i połknął zdobycz. 
No super.
Udręczona, spoczęłam na betonowym schodku, który był zimny jak jasna cholera, no ale nic. Nie miałam siły, stwierdziłam swoją porażkę i siedziałam tak, aż do chwili, kiedy nie rozległo się koło mnie znaczące: "błech, khhhr". 
Tak, Cezar zwrócił zawartość swojego żołądka, tuż pod moje stopy, na szczęście otoczone kaloszami. 
No super. 
Wku*wiona, zaprowadziłam gada do zagródki, która kiedyś służyła kurom. Niech ma. Nakrzyczałam i trzasnęłam drzwiami do domu, żeby wiedział w jakim jestem nastroju. 
Oczywiście po 5 minutach mi przeszło i wróciłam po trutnia, który skuliwszy ogon, przemknął koło mnie jak cień. Leży teraz na dywanie i w takt mojej pisaniny na klawiaturze,robi "bruch, bruch". Odbija mu sie niemiłosiernie. Jak to po smalcu. 

Niestety, zimujące ptaki nie mają łatwo... Nie dość, że nie ma co jeść, to jak już jest, to zawsze ktoś podpieprzy :-) Tym razem mułowaty Cezar, okazał się szybszy, na ich i moje nieszczęście. 



7 komentarzy:

  1. nie rozumiem i pies chyba też nie, chcialas żeby oddał, a jak smalec oddal to go ukarałas ...brak logiki :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i mialas przygode... biedny Cezar!
    Serdecznisci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam to, może nie ze smalcem akurat. Moja Erka masowo kradnie kanapki facetom z młyna obok pieleszy... A ja się tylko wstydu najadam i potem im czasem własne przynoszę jako zadośćuczynienie!

    OdpowiedzUsuń
  4. mój pies kiedyś wypił sporą dawkę oleju, który rozlał na podłogę z przewróconej butelki.... zrobił potem to samo, co Twój :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój pies zakradł się kiedyś kiedyś do kuchni.... i zapierniczył kotlety schabowe, a dokładniej mięso przygotowane, rozbite i przyprawione na kotlety. W dobie mięsa na kartki, wyobraź sobie szczęście malujące się na twarzach moich rodziców :D Poza mięsem, podpierniczył również resztki ciasta

    OdpowiedzUsuń