Piątek, a jakoś ja jakby w środku tygodnia jeszcze. Jutro na wesele wyprawa, a tu kuchnia w powijakach, sypialnia w rozgardiaszu (tak, tak, dokładnie, nie rozgardiasz w sypialni...) W pracy non stop coś się nie zgadza, latam, szukam, takiej kwoty, za chwilę takiej kwoty. A po pięciu minutach nie pamiętam już czego szukam...
Cudem wcisnęłam się wkolejkę do kosmetyczki, aby moje brwi przetrzebić, a i muszę chwilę czasu zagarnąć dla siebie na śmignięcie szponów lakierem ;-)
Jednym, a jakże treściwym słowem - zapier...ol !
Mam nadzieję, że chociaż na weselu będzie fajnie... Aś mi się nie chce jechać...
Oj, przypomniałaś mi o moich dawno nie plewionych brwiach... Chyba też czas do kosmetyczki przed rozpoczęciem roku szkolnego. A co do wesela - zawsze najbardziej udane są imprezy, na które nie chce nam się iść :) Dobrej zabawy!
OdpowiedzUsuńDokładnie! Jak się nie chce, to najlepsza impreza...
OdpowiedzUsuń